31 stycznia 2014

Czasami trzeba pomóc...
W naszej hodowli przyszły ostatnio na świat dwa baranki- bliźniaki. Nie są to pierwsze urodzone u nas bliźnięta, ale pierwszy raz jeden z nich był tak mały, że bez naszej pomocy nie miałby żadnych szans na przeżycie. Nie mamy może zbyt dużej wiedzy książkowej jak ratować takie maluchy, ale mamy wypraktykowaną metodę, która już nie jednemu maleństwu pomogła. Zawsze staramy się zapewnić mu ciepło, solidnie nacieramy je ręcznikiem, aby pobudzić krążenie krwi i pomimo tego, że mama owca po urodzeniu wylizuje swoją pociechę, dosuszamy ją. Doimy maciorkę i podajemy małemu mleko matki co pół godziny. Jeśli nie ma sił samo ssać, to wlewamy mleko małymi porcjami do pyszczka, trzymając głowę malucha wysoko uniesioną ku górze. Robimy to małą strzykawką. Najczęściej po godzinie owieczka czuje się wyraźnie lepiej i już próbuje sama ssać wtedy przechodzimy na butelkę. Do tej pory najczęściej wystarczały maleństwom 2-3 godziny takiej pomocy, a potem już świetnie radziły sobie same. Znajomy weterynarz mówi, że można dopajać 5% Glukozą, a nawet mlekiem z kartonu jeśli owca ma z początku bardzo mało mleka, albo jeśli pociechy są dwie. Być może nie jest to fachowe działanie z naszej strony, ale póki co się sprawdza i dla nas to się liczy! Jeśli zaś chodzi o ciąże mnogie u owiec kameruńskich, to nie jest prawdziwy pogląd wygłaszany przez niektórych ludzi, że pierwszy raz rodzą one jedno młode, a potem już po dwa. W naszej hodowli mieliśmy już dosyć sporo wykotów, ale tylko kilka było ciąż mnogich i za każdym razem z innej owcy. Póki co nasze najmłodsze chłopaki czują się świetnie i z zapałem ćwiczą podrygi i podskoki. Patrząc na nich wiemy, że zawsze watro pomagać kiedy tylko jest taka potrzeba.


29 stycznia 2014

Zima...
Miała być zima stulecia i być może będzie, ale nie najmroźniejsza, śnieżna, tylko łagodnością zasłuży sobie na to miano. Jest koniec stycznia, śniegu odrobinę, solidnego mrozu raptem parę dni więc może się uda. Zwierzęta przeszły już całkiem na suche pasze. Jedynym urozmaiceniem są młode gałęzie sosny, które dostałem od miejscowego leśniczego z pobliskiej przecinki lasu i zwożę po trochu. Alpaki zjadają jedynie igiełki, ale owce nie podarują także młodej korze i po takim obiedzie pozostają już tylko piękne, białe szkielety gałęzi. Jest jeszcze marchewka, którą wszyscy uwielbiają. Nie tak dawno zostałem właścicielem wspaniałego, prawie zabytkowego urządzenia- rozdrabniarki do warzyw- która po liftingu bardzo ułatwia mi pracę. Być może zupełnie niepotrzebnie, ale do tej pory kroiłem marchewkę na mniejsze kawałki, aby moim pupilom łatwiej się ją zjadało, a ponieważ zwierząt mi przybywa, zajmowało mi to zajęcie coraz więcej czasu. Przekonałem się już, że owce świetnie sobie radzą z obgryzaniem marchewki podanej w całości, ale alpakom kroiłem nadal. Aż odkryłem to wspaniałe urządzenie.
 
Efekt pracy mojej rozdrabniarki bardzo odpowiada moim alpaczkom, a i ja mogłem zaoszczędzić trochę czasu w i tak krótkim dniu.
                                                                      


Translate

Łączna liczba wyświetleń