3 stycznia 2015

A rok mija za rokiem...
Zima póki co łagodna i sam się zastanawiam, czy nie będzie podobna do tej ostatniej. Śniegiem popruszyło. Dla naszych zwierząt przywiozłem znowu gałązek sosnowych, bo wiem jak je lubią.



W mojej hodowli staram się nie dopuszczać do tego, aby zwierzęta miały bardzo przemoczone zimą runo, bo ze względu na swoje właściwości ich okrywa włosowa długo schnie, ale jeżdżąc po Europie widzę stada, które stale przebywają na dworze bez względu na pogodę. Może więc trochę przesadzam, ale zamykam je na noc i w zimowe, deszczowe dni też pozostają w alpakarni. Przy ładnej pogodzie chętnie więc korzystają z tej odrobiny śniegu- kąpią się w nim, biegają i wygląda na to, że podoba im się taki biały świat.;-)




 
 
Tak właściwie moje zwierzęta nie są bardzo wymagające, wystarcza im siano, słoma, trochę paszy wzbogaconej w witaminki -najlepsze są jednak te, występujące naturalnie w warzywach, dlatego ilość zakupionej przeze mnie marchewki przekroczyła dziś 3 tony.
I tak mija sobie rok za rokiem. Odwiedziliśmy znowu - na zaproszenie oczywiście- stajenkę Bożonarodzeniową i święta przeżyliśmy świątecznie. Nowy Rok powitaliśmy hucznie i w tym miejscu chciałbym życzyć wszystkim odwiedzającym mojego bloga samych pogodnych dni, realizacji noworocznych postanowień, sukcesów i życzliwości ludzkiej.

SZCZĘŚLIWEGO 2015 ROKU!!! :)

9 komentarzy:

  1. Witam!
    Najpierw życzenia

    Również wszystkiego co najlepsze dla Was i wszystkich waszych podopiecznych!!!

    Wiesz jaka ja rozgarnięta jestem? Dodałam sobie do ulubionych Twojego bloga ale tak mi się zapamiętało, że co wchodziłam to tylko wpis "Ja Sam" się otwierał. Myślałam, że już całkiem się na blogowanie obraziłeś! Dobrze, że jesteś :)
    Gratuluję Brave! Troszkę szkoda, że nie panienka nie??? Jakoś nie pamiętam, sprzedajecie młode? Jak trochę podrosną czy 6 miesięczne? Nie ma problemu ze zbyciem?
    Też przywiozłam moim alpasiom gałązek sosnowych ale jedna dostała niedługo po tym straszliwego rozwolnienia. Myślisz, że sosna może być tego powodem? Słyszałam właśnie, że to ich przysmak, owszem skubały choć bez szału no i Koko zaniemogła więc nie wiem...
    U nas niestety nie ma śniegu :( też bym chciała coby się wyprały bo białe mało białe są...
    Tylko zimą nie wypuszczasz alpak na deszcz? A tak normalnie to mokną? Przerabiacie runo? Widzę ogromną różnicę pomiędzy moknącym i nie moknącym runem. No i o kąpielach w jesiennym błocku nie wspomnę ;)

    Ehhh... znów Cię zasypałam pytaniami, mam nadzieję, że mnie nie pogonisz :D

    Pozdrawiam serdecznie Ania

    http://zkolowrotkiemwsrodzwierzat.blog.pl/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witam. Jak to mówią- kto pyta-nie błądzi -więc pytaj, pytaj :) odpowiadam po kolei: jak wiesz moje stadka dopiero rośnie i nie za bardzo mam jeszcze co sprzedawać- mógłbym sprzedać samca lub dwa- żeby wymienić sobie reproduktora, a poza tym, to nie bardzo mam co no i nie mniejsze jak 6-cio miesięczne, bo takie dopiero można odstawić od matki bezpiecznie. Jeśli chodzi o rynek zbytu, to widzę, że zainteresowanie jest duże i mam nadzieję, że się sprzedają. Gałązki sosnowe daję moim zwierzętom już od kilku zim i nigdy im nie zaszkodziły. Ja mam 4 samice sprowadzone z Chile i -odpukać- nigdy mi nie chorowały no prócz jednej, która mi zachorowała będąc już dwa lata u mnie, żadnych biegunek, świerzbu- może mam po prostu szczęście. Tylko zimą nie pozwalam im moknąć- latem to im wręcz robię prysznic, bo wiem, że to lubią i nie widzę różnicy pomiędzy runem moknącym i nie moknącym, bo ja wszystko wsadzam w pościel- moja żona robi trochę na drutach- proste rzeczy i na potrzeby naszej rodziny, ale też nie jest specjalistką i różnicy nie wyczuwa ;) a Ty robisz piękne rzeczy i masz rękę do pisania. Często zaglądam na Twoje podwórko blogowe i bardzo mi się podoba, niejednokrotnie rozbawi do łez- świetnie! Pozdrawiam i życzę dalszych sukcesów!

      Usuń
  2. Ojej... dziękuję za pochwały. Bardzo miło, że zaglądasz szkoda tylko, że się nie odzywasz ;) Tam istny babiniec :)
    zdecydowanie miałeś farta z tymi sprowadzonymi pannami, dużo się nasłuchałam, a ostatni hodowca z którym mam kontakt wręcz stracił trzy z czterech samic.

    Również pozdrawiam serdecznie i zapraszam do siebie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej odpowiadam po kolei...Nie jestem pewien czy miałem farta kupując zwierzęta sprowadzane. Myślę, że jeśli kupuje się zwierzę z sprawdzonego źródła i wie się co nieco na temat tego co się kupuje, a nie dlatego, że TAKIE ładne, albo że może "dobry" interes- to jest duże prawdopodobieństwo, że kupi się dobrze i jest się w stanie zadbać o to należycie. Oczywiście zawsze może się zdarzyć, że zwierzę nam zachoruje. Ja przygotowywałem się do przyjęcia alpak w moje gospodarstwo 1,5 roku i nie był to czas stracony. W Polsce ok. 90% alpak to zwierzęta sprowadzone i wśród nich są zwierzęta, które nie nadają się do dalszej reprodukcji. To są najczęściej te sztuki sprzedawane potem za 2tys złotych. Najtańsze alpaki klasy premium są wartości 7-9 tys zł. Takie jest zdanie Polskiego Związku Hodowców Alpak do którego należę i ja się z tym zdaniem zgadzam. Pozdrawiam :)

      Usuń
  3. Jak mogę pytać to zapytam :)
    Czy alpaki nie mają sensacji żołądkowych na początku wiosennego wypasu na trawce? Nie mają rozwolnienia? Czy trzeba je jakoś powolutku przyzwyczajać?

    Pozdrawiam Ania

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak już wcześniej wspomniałem ja moje zwierzęta pozostawiam w alpakarni tylko w deszczowe dni, a poza tym stale są na wybiegu i nie jest to tak, że zimą nie ma tam w ogóle trawy. One sobie ciągle coś tam skubią i z nastaniem wiosny trawa też nie pojawia się w ciągu jednej nocy więc one się nie zdążą odzwyczaić od trawy żeby się musiały do niej znowu przyzwyczajać. Może jeśli zamknęło by się zwierzęta na całą zimę i przestawiło na suchą karmę ( siano itd.) to wtedy pewnie trzeba by stopniowo je przyzwyczajać i podawać trochę siana, a trochę trawy. Moje alpaki mają dostęp do siana przez cały rok, do trawy w sumie też tylko raz jest jej więcej, a raz mniej. Pozdrawiam- Arek

      Usuń
  4. No tak... tyle, że moje zimą są na zimowym wybiegu, czyli nie za wielkim i trawy to tam już nie ma. Ale przy lepszej pogodzie puszczam je na ich dużą kwaterę. Chociaż tam też jakby wyłysiało, no i jednak niszczą bo błotniście. Dzisiaj za to wypuściłam je na cały sad, ponad 2 ha, ale było biegania!!! Głównie Armani z Hugiem ganiali...
    Czy młodego samca trzeba koniecznie zabrać ze stada? Czytałam, że po 6 miesiącu trzeba oddzielić, ale przy takim mikro stadzie to spory problem, wiosną może się sprzeda ale na razie musi być razem. Z dużym się jakoś dogaduje ale panny męczy w sensie skakania, podgryzania jakby chciał się bawić.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. My też zaczynaliśmy od małego bardzo stada i nie oddzielaliśmy młodych od matek po 6 miesiącach ( nasi znajomi z trochę większym stadem też nie oddzielali). Mimo tego, że samice były zakocone- to pozwalały się ssać przez swoje potomstwo do 8 miesiąca życia, a potem samice same je odtrącały. Małe z następnej ciąży wcale nie były przez to mniejsze - nasz Kajetan miał 9 kg jak się urodził chociaż Gaja ssała matkę do 8 miesiąca. Można się zdecydować na odsadzenie małego jeśli po odsadzeniu będzie miał towarzystwo, bo pozostawiony samotnie po prostu zmarnieje. Panny będzie męczył, bo chce się bawić i my naszym tej zabawy nie ograniczamy:) Bardzo fajnie się patrzy na takie szaleństwa młodości- sami mamy przy tym niezły ubaw;-) Pozdrawiamy

      Usuń
  5. Khmmm, khmmm...

    Miesiąc za miesiącem też mija! Już dwa minęły!!!
    Co u Was i Waszych wełniaków???

    Pozdrawiam Ania

    OdpowiedzUsuń

Translate

Łączna liczba wyświetleń